Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/69

Ta strona została przepisana.

przed kieszonkowem lusterkiem, lub szybą wystawową. Dziewczęta obracały się w przejściu i oczyma podkrążonemi znużeniem, ale żywemi i rozciekawionemi wpatrywały się w Anetkę. Po dziesięciu krokach przystawały i znowu gadały, drepciły i zerkały z zaciekawieniem na Sylwję, całującą Anetkę, której było bardzo niemiło, że siostra się wygadała przed koleżankami.
Poszły do pałacu przy Quai de Boulogne, dokąd Sylwja zaprosiła się sama. Chcąc oszczędzić oburzenia ciotce, postanowiły w drodze, że Sylwja zostanie przedstawiona w roli przyjaciółki. Mimo to jednak, gdy stara dama udała się po skończeniu obiadu do siebie, pozyskana zresztą urokiem chytrej dziewczyny, Sylwja zaczęła ją zwać ciotką, niby to żartem, a niby ze względów rodzinnych.
Znalazły się same, pośród wielkiego ogrodu, w jasną, letnią noc i objąwszy się czule, kroczyły zwolna, wdychając woń kwiatów znużonych, jaką wydają po upalnym dniu. Podobnie jak kwiaty, dusze ich tchnęły tajemnice swoje. Sylwja odpowiadała terąz bez wielkich zatajeń na pytania Anetki. Opowiedziała swe życie od najwcześniejszej młodości, oraz to, co wiedziała o ojcu. Rozmawiały bez zakłopotania, ni wzajemnej zazdrości, bowiem był ich wspólną własnością. Uśmie-

57