Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/82

Ta strona została przepisana.

— Nie, nie, droga moja!
Lubowała się uniesieniem doprowadzonej do ostateczności Anetki, która gotowa była płakać, lub bić siostrę.
Przyszło jej na myśl, że wzburzenie Anetki zwiększa jej piękność, ale nie ustępowała. Szło jej o to, by okazać swą wolę.
Anetka powtarzała z twarzą purpurową od złości, nakazując, prosząc, piorunując.
— Zostań! Zostaniesz! Tak być musi. Skończona sprawa. Prawda, zostaniesz? Mów... mów!
Uparta dziewczyna odparła z uśmiechem, mogącym doprowadzić do rozpaczy:
— Nie, droga moja!
Anetka odskoczyła od niej.
— Tedy wszystko skończone! — krzyknęła.
Obróciła się plecami, podeszła do okna i zdawało się, że nie patrzy na Sylwję. Dziewczyna posiedziała chwilę, potem wstała i rzekła słodkim głosikiem:
— Do widzenia, Anetko!
— Bądź zdrowa! — odparła, nie obracając się. Niewiadomo coby się stało, gdyby uczyniła najmniejszy ruch. Płakałaby... krzyczała. Nie drgnęła jednak dumna, lodowata. Sylwja uczuła zakłopotanie i lekki niepokój, ale ubawiona sceną, wyszła i za drzwiami zagrała jej palcami na nosie.

70