Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/84

Ta strona została przepisana.

jej przyjemność. Mimo to nie chciała jej przebaczyć. Wszystkiego tego nikt nie wyzna, każdy bowiem nosi w sobie dobrze skryte dwa, lub trzy małe potworki. Nie chwalimy się niemi, nie patrzymy na nie z pozoru, ale nikt się ich nie wyzbywa. Prędzej do tego już się przyznać mogła, że udaje pogardę dla luksusu, który ją pociąga, ale w gruncie rzeczy pogarda ta nie robiła jej wielkiej przyjemności i nie dawała pożytku. Nie, zaprawdę, Sylwji nie cieszyło zwycięstwo, gdyż odniosła je w dodatku na niekorzyść własną. Sytuacja jej nie była zbyt różowa i to pogarszało sprawę. Trudność znalezienia pracy wzrastała, mnóstwo bezrobotnych przymierało głodem, a oczywiście przedsiębiorcy z tego korzystali. Prócz tego zdrowie jej zaczęło szwankować, upały lipcowe, czuwanie po nocach, złe pożywienie i niezdrowa woda wywołały ataki dyzenteryczne, które ją bardzo osłabiły. W pokoiku swym, pod rozpalonym od słońca dachem, Sylwja siedziała przy zapuszczonych żaluzjach półnaga, daremnie szukając chłodnego przedmiotu, by na nim położyć dłonie. Myślała, jak dobrze byłoby w pięknym pałacu przy Quai de Boulogne, że zaś w braku czego innego dostatnio była wyposażona w ironję, bawiła się głupotą swoją. Ładnie się urządziła. W dodatku Anetka i ona były jednego w gruncie

72