Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/91

Ta strona została przepisana.

cawszy wszystkie przedmioty, nagadawszy słodkich słówek właścicielce (śledzącej ze strachem każdy jej ruch), zostawiwszy po sobie ogromny nieład, ruszyła dalej, nie troszcząc się o starą pannę, zdumioną i zachwyconą.
Cały dom rozbrzmiewał teraz nieskończoną paplaniną, gadaniem bez sensu, ni końca. Przyjaciółki rozmawiały, rozmawiały i rozmawiały po całych godzinach i dniach bez względu na miejsce, czy kostjum, siedząc na poręczy fotelu, z grzebieniem w ręku, rozplatając włosy, przystając nagle na stopniu schodów w ubraniu kąpielowem, czy wreszcie rano, wychodząc nago z pod tuszu. Rozmawiały tak zapamiętale, że zapominały o spaniu, ciotka protestowała daremnie, pokaszliwała, stukała w sufit, one zaś, dusząc się od śmiechu, usiłowały stłumić swe głosy. Po pięciu minutach rozlegał się ponownie flecik Sylwji i słychać było okrzyki radości, lub oburzenia, wydawane przez Anetkę, nie mogącą się oprzeć chytrości siostry. Razu pewnego pukanie stało się wprost gniewnem, tedy musiały złożyć broń, ale minął jeszcze pewien czas, nim się rozebrały. Sypialnie sąsiadowały z sobą, drzwi były otwarte, obie przekraczały nieustannie granice swych terytorjów i rozmawiały to w spódnicach, to bez nich, i niezawodnie wiodłyby dalej dysputę z łóżka do łóżka,

79