Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/92

Ta strona została przepisana.

gdyby nie zdrowy sen młodości, kładący kres tej paplaninie. Jawił się nagle, rzucając się na nie niby jastrząb na kurczę, padały na poduszki wpół zdania z otwartemi ustami. Anetka miała sen ciężki, często niespokojny, burzliwy, pełen zwid, miotała się po pościeli, mówiła przez sen, ale nie budziła się. Sylwja spała lekko, zcicha chrapiąc (o czem mówić nie należało), budziła się, nadsłuchiwała rozbawiona bełkotania siostry, wstawała czasem i podchodziła do jej łóżka, patrząc na górę kołdry, podniesioną skurczonemi jej nogami. Anetka leżała nawznak w świetle lampki nocnej (spać nie mogła bez światła), a Sylwja śledziła na jej twarzy spokojnej, rozlanej potrochu, nieraz tragicznej, przejścia duchowe, wywołane snami. Nie mogła jej poznać często.
— Czyż to siostra moja, Anetka? — pytała i zbierała ją chętka zbudzić śpiącą objęciem za szyję i słowami: — Wilk idzie!
Zbyt pewną była obecności owego wilka, by czynić próbę, a mniej czysta, ale normalniejsza od swej niebezpiecznej przyjaciółki, igrała z ogniem, nie parząc się wcale.
Studjowały się wzajemnie przy ubieraniu i rozbieraniu, porównywując z zaciekawieniem. Anetka miewała czasem napady dzikiej skromności, z których śmiała się Sylwja, swobodniejsza

80