Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/99

Ta strona została przepisana.

woli, słysząc, jak wykłada swemu dworowi z zachwycającym tupetem to, czego się od niej dowiedziała dnia poprzedniego. Sylwja rzucała jej figlarne spojrzenie i śmiała się także. Nietrudno było ją, coprawda, w konwersacji zapędzić w matnię, bo mimo sprytu i doskonałej pamięci musiałaby zdradzić się z nieuctwem, ale nie dopuszczała do tego, pilnowała swych granic, a przytem umiała dobierać partnerów.
Byli to przeważnie młodzi sportowcy cudzoziemscy, Anglosasi i Rumuni, wrażliwsi na błąd gry, niż błąd wyrażenia. Pierwszym ulubieńcem małego kółka kobiecego był pewien Włoch, noszący dźwięczne nazwisko starej rodziny lombardzkiej (wymarłej od wieków zresztą, ale nazwisko, jak wiadomo, nigdy nie umiera). Był to typ, znany pośród modnej młodzieży, związany raczej z epoką, niż rasą, a składa się nań Amerykanin z Fifth Avenue i kondotjer Quatrocenta. Połączenie to wytwarza dość dostojne osobniki (operowe) pięknych chłopców, smukłych, prostych, dobrze zbudowanych, o okrągłych głowach i wygolonych twarzach, ciemnych włosach i płomiennych oczach, wydatnych, zdobywczych nosach, nozdrzach sinawych i grubych, mocnych szczękach. Tullio poruszał się elastycznie i wypinał pierś. W zachowaniu przebijało dostojeństwo,

87