Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/113

Ta strona została przepisana.

Byli katolikami wierzącymi i praktującymi, o poglądach liberalnych, wiedli życie pracowite, jednostajne, ożywione surowo jeno świadomością czystego sumienia i pewnemi nawyknieniami. Nie interesowała ich polityka, a mierziła wszelka akcja publiczna, żyli w kulcie życia ukrytego, wnętrznego, domowego. Juljan, była to dusza nawskroś uczciwa, skromna i znająca wartość cnót cichych, a silnych. W sercu zaś jego kwitła poezja.
Był profesorem w jednem z liceów. Poznał Anetkę ongiś na uniwersytecie, gdy miał dwadzieścia lat i pociągnęła go zaraz od pierwszej chwili. Ale była bogata, przyjmowano ją w świecie, promieniowała młodością, przepełniał ją szczęsny egoizm, to też jako niedosiężna onieśmielała Juljana. Rezolutniejsi koledzy zajęli przy niej miejsce, któregoby może pragnął. Zazdrościł im, ale nie śmiał współzawodniczyć, uważając się za niższego, brzydkiego, niezdarnego, źle ubranego. Sądził, że się źle wyraża i daje fałszywe wyobrażenie o swej inteligencji, oraz szczerości. Paraliżowało go poczucie, iż nie posiada fizycznego wdzięku i to tem więcej, że odczuwał piękno, a uroda Anetki napełniała go cichem wzruszeniem. Była w jego oczach piękną. Nie posiadał śmiałości sądów, jak koledzy, którzy, emablując ją, jednocześnie poufale oceniali jej wdzięki jak i braki, a więc krzaczaste brwi, wypukłe oczy i krótki nos. Nie dostrzegał szczegółów, ale on jeden z pośród wszystkich ujmował harmonję całości i pojmował ją, wiedział bowiem, że każda forma jest wyrazem wnętrznej treści. Inni poprzestawali na znakach zewnętrznych. Nie oddzielał jej oczu, czoła i gęstych brwi od siły charakteru i umysłu. Patrzył zdala i sumarycznie, a widział lepiej, niźli potem, gdy, zbliżywszy się, zapragnął ją

109