bienia, mnóstwo rzeczy wyszło tymczasem i wszędzie są odnośniki do dzieł, których nie znam! Miły Boże, jakże to wszystko pędzi szybko!... Ale dogonię! Przysięgam, nie zostanę w tyle pośród drogi, jak maruder. Śliczne tam są rzeczy... koniecznie je zobaczyć muszę...
Juljan poił się jej słowami. Z wszystkiego zapamiętał tylko, że pracuje z wysiłkiem na życie i śmieje się... Rosła w jego podziwie, sięgając szczytów, niedostępnych Anetce dawnej. Porywała go, dając mu radość, jakiej nie miał w sobie.
Wyszli razem. Dumny z towarzystwa tak pięknej kobiety, pojąć nie mógł, że o nim pamiętała. Dawniej, ledwo raczyła zauważyć jego obecność, teraz jednak... o dziwo... cytowała różne drobne dotyczące go fakty! Zapytała o matkę. Wzruszyła go tem tak dalece, że porzucając nieśmiałość, zaczął opowiadać o sobie. Ale stękał, a słowa były jakby z lodu. Anetka słuchała z uprzejmą ironją, gotowa podpowiadać. Zaczynał dopiero odzyskiwać pewność siebie, gdy nagle podała mu rękę na pożegnanie. Ledwie zdążył spytać, kiedy wróci do bibljoteki, i rozradować się zapowiedzią, że przyjdzie nazajutrz.
Wrócił zmieszany, zawstydzony, obiecując sobie wszystko naprawić dnia następnego. Dziś pragnął jeno marzyć o tym cudzie przyjaźni. Anetka, którą nudziło środowisko Sylwji, rada była, ze swej strony, towarzyszowi z lat działalności intelektualnej. Nie był zbyt ożywiony... ach, istny sopel lodu!
Nazajutrz nie zmieniła także poglądu. Juljan odtajał dopiero w domu. Póki miał przed sobą Anetkę, brał zamróz w objęcia. Martwiło go to wielce, gdyż go miał dużo do powiedzenia (przygotowywał się do roz-
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/116
Ta strona została przepisana.
112