Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/118

Ta strona została przepisana.

wiem to dobrze. Nie umiem mówić, odwykłem w samotności. Matka moja jest dobra, bardzo dobra, ale nie mogę się z nią dzielić myślami, gdyż wiele z nich niepokoiłoby ją i nie zrozumiałaby. Nie znalazłem nikogo, ktoby się niemi zajął... Nie marzę o tem nawet... Pani byłaś łaskawą słuchać z pobłażaniem. Posunęłem się aż do powiedzenia... nie, to niemożliwe. Tego powiedzieć niesposób, trzeba zachować dla samego siebie... Nie zajmie nikogo i nie jest to po męsku... Trzeba żyć i milczeć... Racz pani przebaczyć, że znudziłem.
Wzruszył Anetkę gorący ton tych słów, skromnych, a smutnych i dumnych jednocześnie. Odczuła pod powłoką chłodu dużo rozczarowań i poranionej wrażliwości. Pod wpływem porywu serca, któremu się nigdy nie broniła, uczuła dla Juljana pełne życzliwości politowanie i powiedziała gorąco:
— Nie, nie żałuj pan! Dziękuję bardzo, dobrze się stało, żeś pan mówił (poprawiła się bez złośliwości, ale tonem żartobliwym) ...żeś pan spróbował mówić. To rzecz nie łatwa, jeśli się odwyknie. Rada jestem nawet, żeś pan nie wprawny w mówieniu... wszyscy tak bardzo są wprawni...! Ale mam nadzieję, że pana przyzwyczaję. Dobrze? Nie masz pan i tak z kim mówić...
Juljan nie był w stanie odpowiedzieć, skutkiem wzruszenia, ale podziękował spojrzeniem wdzięcznem, choć jeszcze przestraszonem. Mimo, że minęła godzina powrotu, Anetka zawróciła, by z nim pospacerować jeszcze trochę, i mówiła doń tonem przyjacielskim i macierzyńskim, który mu był niby chłodna dłoń na bolącem czole. O tak, bardzo był udręczony ten stary chłopiec i należało postępować z nim łagodnie. Na-

114