Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/142

Ta strona została przepisana.

jak najlepiej dla jej dobra (pragnęła także tego dla siebie, by się jej co prędzej pozbyć z mieszkania) i przedkładała, że niesposób mówić wszystkim wszystkiego, a zwłaszcza narzeczonemu. Wystarczy kochać go! Anetka nie potrzebowała się wstydzić, ale mężczyźni to niedojdy, nie znoszą całej prawdy i trzeba im ją podawać na raty.
Anetka wysłuchała cierpliwie i zmieniła temat rozmowy. Nacóż miała odpowiadać, skoro wiedziała, że uczyni co sama zechce. Moralność Sylwji była zgoła odmienna, wolała też nie mówić co myśli. Kochała ją, przeto pobłażała, ktoś inny nie śmiałby jej powiedzieć czegoś pogobnego.
Biedna Sylwja — myślała — sądzi mężczyzn wedle swych kochanków! Mój Julek to coś całkiem innego. Kocha mnie jaką jestem i kochał będzie jaką byłam. Nie mam nic do ukrywania, nie uczyniłam mu bowiem krzywdy, a jeno samej sobie.
Zdecydowana mimo ryzyka mówić, udzieliła kredytu sercu Juljana i skierowała rozmowę na tory przeszłości, czego dotąd unikali wstydliwie oboje. Nieraz jednak czytała Anetka w oczach jego, że pragnie dowiedzieć się i boi jednocześnie.
Położyła mu z czułością rękę na dłoni i rzekła:
— Drogi przyjacielu, byłeś zawsze wobec mnie niesłychanie dyskretny. Dziękuję ci i kocham cię za to... Ale pora powiedzieć to, czego nie wiesz. Musisz mnie poznać, a nie jestem bez winy.
Uczynił trwożny gest, chcąc przeszkodzić, ona jednak uśmiechnęła się i dodała:
— Niech cię to nie przestrasza, żadna wielka zbrodnia mnie nie obciąża. Tak sądzę, ale może po-

138