Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/160

Ta strona została przepisana.

dzielne, korzystając ze skromnych nadwyżek, które opromieniają potrosze życie rodzinne. Poza tem, kredyt Sylwji w dzielnicy ułatwiał Anetce płacenie. Teraz trzeba było wszystko obliczać na gotówkę. Początki musiały być przykre. Koszta przeprowadzki, zaliczki na dostawy codziennych artykułów, oraz wydatki urządzenia były znaczne, przytem zaś pozostawała otwartą kwestja pieczy nad dzieckiem. Cóż za sprzeczność! Musiała zarabiać na syna i w tym celu wychodzić z domu, a komuż je zostawić miała w opiece? Uświadomiła sobie, że nie znalazłaby rady, gdyby ją to zaskoczyło wcześniej, kiedy Marek był mały. Cóż robią inne matki? Anetka żałowała ich i czuła się upokorzoną.
Miałaż oddać do internatu syna, który właśnie osiągnął wiek wstąpienia do liceum, miałaż go zamknąć w menażerji, o której tyle się nasłuchała od kolegów (teraz poprawiły się trochę stosunki), jako o śmietniku fizycznym i moralnym, na który zbrodnią jest ciskać dzieci. Przypuszczała, że musiałby cierpieć, ale któż wie, czy właśnie nie byłby rad umknąć w ten sposób przed matką? Którejże jednak matce przyjdzie na myśl, że cięży swemu dziecku? Nie zgodziła się nawet, by tam spędzał pół dnia, a to ze względu na wątłe zdrowie i konieczność specjalnego pożywienia, nad którem czuwać musiała sama. Niestety, nie mogła bez wielkiego, a stałego wysiłku wracać o pewnych godzinach z drugiego krańca Paryża. Tyle bieganiny! Zresztą dochody z lekcyj nie starczyły na to, a przytem ciągle jawiły się wydatki niespodziewane. Malec rósł szybko, a Anetka żałowała nieraz, że nie jest podobny do fasoli, której strączek powiększa się wraz z ziarnem. Trzeba go było ubierać, a sama Anetka nie mogła się też zaniedbywać przez dumę i konieczność związaną z za-

156