Miała teraz około trzydziestu trzech lat i energji jej nie zużyło dotąd nic. Uczuła, że nietylko zbyteczną jest jej opieka, ale że samą będąc, czuje się mocniejszą, gdyż twarde warunki życia dodawały jej sił. Pierwszem dobrodziejstwem było oswobodzenie z pod opętania miłości Juljana i wogóle miłości, która to tęsknota zatruła jej ostatnie lata. Z odrazą myślała teraz o marzeniach sentymentalnych, czułościach i całej obłudzie zmysłów. Ożywiło ją brutalne, bolesne zetknięcie z prawdziwem życiem. Odrodziła się i ozdrowiała najlepsza część jej duszy.
Przestała marzyć i dręczyć się, nawet zdrowiem syna. Gdy zachorował, czyniła co trzeba, ale przedtem nie myślała o tem wcale, a zapominała też, gdy złe minęło. Gotowa na wszystko, nabrała zaufania do siebie, co było najlepszem lekarstwem. To też, przez ciąg pierwszych lat wytężonej pracy nie chorowała, a chłopak nie dawał również powodu obaw.
Redukcja życia zmysłowego poszła jedną drogą z redukcją intelektualnych potrzeb. Nie mając czasu czytać, nie cierpiała jednak przezto, czerpiąc z samej siebie, a miała dość do roboty z klasyfikowaniem nowych odkryć. Odkrycia tych pierwszych miesięcy były rozliczne i ciekawe. Cóż się zmieniło? Wszakże wiedziała i przedtem, co znaczy praca (sądziła tak przynajmniej), zaś miasto było dziś takie jak i wczoraj...
Ale wszystko nagle przybrało wygląd zgoła odmienny. Zażarta walka o chleb dokonała tej przemiany. Odkrycie owo nie było miłością, ani nawet macierzyństwem. Miała je w sobie zdawna, ale dotąd życie nie ujawniło ni części, dopiero stanąwszy w szeregach biedoty, odkryła świat rzeczywisty.
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/162
Ta strona została przepisana.
158