Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/165

Ta strona została przepisana.

Ta ostatnia dziesiąta część była użyteczna w istocie, gdzież atoli reszta, tak zwana cywilizacja, gdzie myślenie? Czyż wogóle człowiek istnieje poto, aby myślał? Wmawia to w siebie i wierzy, niby w jakiś gest święty, ale nie myśli wcale. Nie myśli czytając dziennik, ani w biurze, ani na widok wirowania koła codziennych czynów. Koło to wiruje wraz z nim w próżni. Czyż myślą uczennice Anetki? Cóż sobie uświadamiają ze słów, których słuchają, które czytają i mówią? Do czego się sprowadza ich życie? Pośród otępienia, pod stosem gałganków tleje kilka instynktów głuchych, wyolbrzymiałych. Pożądanie i użycie... Ich myśl to także gałganek tylko... Kogóż oszukują? Siebie... chcą okpić tę suknię cywilizacji, luksus, sztukę, ruch i hałas (będący maską ruchu ku jakiemuś celowi), cóż jest pod tem zresztą jeszcze? Pustka. I chlubią się tą pustką, fałszywem złotem swojem, słowami i brzękadłami. O jakże rzadcy są ludzie, w których przejawia się błyskawica konieczności! Wielogłowe zwierzę nie rozumie głosu bogów i mędrców i są oni mu jeno jednem więcej brzękadłem. Bestja owa nie przekracza kręgu nudy i pożądania. Społeczeństwo ludzkie jest utworem sztucznym, trzyma się przez nawyk, ale runie w gruz odrazu...
Te myśli tragiczne nie osmucały jednak Anetki. Wnętrzny wiew, który pognębia lub rozwesela, to coś zgoła innego, niż ideje. Często dusza anemiczna ginie pośród pogodnego dnia, zaś silna żyje w mgłach, jak w słońcu, wie bowiem, że zaświeci niedługo. Anetka wracała nieraz wyczerpana, owiana ciemnością, kładła się, a wśród nocy budził ją jakiś sen, pełen żartobliwej werwy. Czasem też czuwała, pracując mechanicznie i myśląc o czem innem, i nagle porywał ją śmiech. Mu-

161