Ta strona została przepisana.
siała go tłumić, by nie zbudzić Marka. Wymyślała sobie od idjotek, ocierała łzy, ale czuła ulgę. Owe odruchy dziecinne była to spuścizna rasy, zbawienne wesele, które rozpędza chmury, zebrane na widnokręgu duszy.
Nie potrzebowała rozrywek, ni książki. Miała dość do czytania w samej sobie, zaś najciekawszą książką był dla niej syn.
162