wiara w siebie i życie. Franck niweczył wszelki szacunek, a Anetka wolałaby raczej, by jej nie szanowano, ale za nic nie poświęciłaby własnego szacunku, szacunku dla życia. Było jej to źródłem życia samego, a bierność szczęścia uważała za śmierć. Bez siły działania Anetka była niczem. Istoty ludzkie są bierne, lub czynne. Z pośród wszystkich rodzajów bierności, najbardziej śmiertelną była w jej oczach bierność spokoju estetycznego, wśród wygód i dostatku, gdzie niema już nawet wątpliwości, ale samo jeno rozkoszowanie się... niczem. Tak żył Franck. Nie chciała popełniać samobójstwo! Czemże będzie jednak jej życie? Może nie zazna szczęścia, ani nie osiągnie pełni własnego uświadomienia. Może to będzie omyłka? Któż wie? Ale w każdym razie będzie wzlotem do celu... nieznanego... złudnego... to rzecz obojętna! Sam wzlot złudą nie jest! Niechże padnę wśród drogi, byle to była droga... moja!
Zauważyła długie milczenie i spostrzegła, że Franck nie siedzi naprzeciw niej. Obróciła się tedy, uśmiechnęła i powiedziała:
— Przebacz, drogi przyjacielu! Poprzestańmy na tem, co jest dotąd. Dobrze nam żyć w przyjaźni.
— Lepiejby było inaczej.
Potrząsnęła przecząco głową.
— Palisz mnie, droga przyjaciółko, po raz trzeci przy egzaminie?
Zaśmiała się i rzekła żartobliwie:
— Dam panu to przyjnajmniej, czego odmówiłam przy drugim.
Otoczyła mu ramieniem szyję i pocałowała. Był to pocałunek serdeczny, ale... nie ulegało kwestji... tylko przyjacielski...
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/189
Ta strona została przepisana.
185