Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/21

Ta strona została przepisana.

— Cóż robią tysiące nie mające go? Ileż dzieci nie znało ojca swego! Utraciwszy go bardzo wcześnie, wychowywane przez samą matkę, nie są gorsze od innych. Dziecku trzeba jeno miłości, czemużby więc moja starczyć nie miała?
— Przeceniasz siły swoje! Nie wiesz, co cię czeka!
— Wiem, wiem! Będę miała na szyi rączki mego dziecka.
— A czy wiesz czem to opłacić musisz? Lepiejby ci być mężatką o czterech kochankach, niż panną-matką. W twojej sferze macierzyństwo bez stempla małżeństwa jest nie do przebaczenia. Ja, co innego. To, co robimy z ciałem naszem my, dzieci ludu, nie pociąga żadnych konsekwencyj, jak w „Luizie.“ Ale dziewczyna twojej klasy, to polowanie zastrzeżone dla właściciela. Ciebie kupuje się u notarjusza, nie wolno ci oddawać się jawnie, mówiąc: To moje prawo! Do czegóżby doszło, na Boga, gdyby własność, zbuntowawszy się, głosiła: — Jestem wolna! Bierzcie mnie!
Nawet w oburzeniu Sylwja nie mogła mówić serjo.
Anetka uśmiechnęła się tedy i odparła:
— Wiem, że mężczyzna wytworzył moralność, nie przyznaje kobiecie prawa do dzieci, bez poświęcenia się na całe życie ich ojcu. Dla wielu kobiet jest to niewolą, gdyż nie kochają mężów swoich. Wiele z nich, mając dość odwagi, wolałyby zostać same z dziećmi. Spróbuję to uczynić.
Sylwja powiedziała z politowaniem:
— Biedaczko! Chroniły cię dotąd od srogości życia podwójne okna mieszczańskie, żyłaś tam pośród przesądów, ale także z przywilejami. Gdy raz wyjdziesz, nie zostaniesz wpuszczona zpowrotem i poznasz dosyta, czem jest życie.

17