Odsunięta przez syna, Anetka zaskorupiała się, jak on, w samej sobie. Serce jej było z rozmysłu zamknięte dla miłości, a umysł, pozbawiony istoty, na którąby mógł przelewać swe uczucia, uczuł potrzebę zaspokojenia intelektualnego głodu i konieczność działania. Pracowała po całych dniach, czytała wieczorem i spała doskonale w nocy. Zawistny Marek miał urazę do tej silnej kobiety i gardził tą, rzekomą, beztroską jej.
Anetka cierpiała jednak z braku podziału myśli, zapełniając czas pracą, działalnością i zapomnieniem... Ale praca dla pracy była jej pustką, a siły, które w sobie czuła, uznała za bezpożyteczne, gdyż nie miała ich komu złożyć w ofierze.
Ofiarę tę, ową potrzebę poświęcenia znajdywała Anetka wszędzie wokoło siebie, chociaż przejawy jej były nieraz godne politowania, lub zgoła bezrozumne. Będąc baczną badaczką, nie przestawała obserwować twarzy i dusz napotykanych codziennie i to sprawiało jej rozrywkę, oraz pozwalało zatapiać się w duszach innych. Być może, ciekawość brała górę nad litością w owym czasie, kiedy serce jej (jak sądziła) było niewrażliwe na widok cierpień, klęsk i niepowodzeń.
Ileż pada kobiet, skazanych, jak ona, na bój ze społeczeństwem w celu zdobycia warunków życia, i to nie skutkiem brutalizmu tej walki, ale własnej słabości i rezygnacji. Każdą niemal wyzyskiwało jakieś uczucie,