Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/237

Ta strona została przepisana.

a żadna nie może wyrzec się tego nadużycia siebie, jakby to było warunkiem życia... który powodował śmierć.
Jedna poświęcała się dla starej matki, czy ojca egoisty, druga dla męża, prostaka, który ją zdradzał, inna znów (ona właśnie) dla dziecka, które jej nie kochało, miało zapomnieć niedługo, a może nawet wyprzeć się jej. Mniejsza z tem, zresztą jeśli im sprawia radość ta zdrada, zapomnienie, czy zaparcie. A jeśli chcę być bitą?... Ach... złudne to majaki. Inne zaś, nie mogące się poświęcać, zazdroszczą i biorą sobie kota, psa, czy ptaka... Każda ma swe bożyszcze! Gdybyż coś więcej wart był Bóg! Przynajmniej ma rasę... Anetka miała także swego Boga... nieznanego, ukrytą prawdę i namiętność prącą do poznania ideału. Może to również złuda! Ale dowiedzieć się tego mogła, dopiero osiągną wszy cel. Była to w każdym razie złuda szczytna i warta zachodu...
Anetkę oburzała absurdalność niektórych form poświęcenia. Nie, natura nie żąda, by się poświęcali lepsi dla mniej godnych. A jeśli tak... to pocóż miała być ofiarą? Natura nakazuje poświęcać się czemuś wyższemu, szczytniejszemu i silniejszemu...
Poświęcenie za każdą cenę, gorszemu, czy lepszemu, a zwłaszcza gorszemu, gdyż wtedy jest zupełniejsze, jest zgodne z naszem pojęciem Boga. Credo quia absurdum... Jaki pan, taki sługa!... To właśnie Bóg, który dnia siódmego spoczął i uznał, że wszystko co stworzył, dobre jest. Gdyby go usłuchano, taczki ludzkie zatrzymałyby się zaraz po pierwszym obrocie koła. Cały postęp świata dzieje się wbrew jego woli. Niechże tak będzie, pchajmy dalej taczkę, a jeśli naskiedyś przygniecie swym ciężarem, to przynajmniej zginiemy z tą świadomością, że się toczyła.



233