Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/24

Ta strona została przepisana.




Z chwilą, kiedy stan Anetki stał się widocznym, za poradą Sylwji wyjechała z Paryża. Jesień nadciągała, znajomi mieli wrócić niebawem z wakacyj. Pojechała bez oporu, nie przez obawę opinji, ale dlatego, że chciała w tym czasie uniknąć przykrości i nie narażać na szwank harmonji wnętrznej.
Sylwja wywiozła ją do jednego z uzdrowisk śródziemnomorskich, ale Anetka nie została tam. Przykrem jej było obcowanie z morzem, była w pełni słowa szczurem lądowym, podziwiała ocean, ale doń przywyknąć nie mogła. Dech jego gwałtowny budził skryte niepokoje, których uświadamiać sobie wcale nie chciała. Często nie kochamy kogoś z obawy, by go nie pokochać (czy dlatego może, że kochamy już...) Broniąc się morzu, broniła samej siebie przeciw osobie niebezpiecznej, której zejść chciała z drogi...
Ruszyła ku jeziorom sabaudzkim i osiadła w małej mieścinie, u stóp góry. Zawiadomiona już po dokonanym fakcie, a zatrzymana w stolicy zajęciem, Sylwja zrzadko jeno i na krótko mogła przyjeżdżać, niepokoił ją też ten samotny pobyt Anetki w zapadłej miejscowości. Ale pragnęła ona tego właśnie, pustelnia ta dawała jej atmosferę czystą i cichą, gdzie mogło kwitnąć w całej pełni bogate życie wewnętrzne. Nie bała się, jak Sylwja, obcych ludzi w stanie swoim. Hojną będąc

20