Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/248

Ta strona została przepisana.

innych rzeczach, umieszczając wszystko na jednym planie. Była dobrem, uczciwem, porządnem zerem.
Młodsza od Anetki o kilka lat, miała dla niej Solange owo przywiązanie paradoksalne, jakie żywią dla natur niebezpiecznych natury zgoła zabezpieczone. Coprawda, dzieje się to zazwyczaj na odległość. Nie zbliżyły się też do siebie w liceum, a Solange uchwyciła jeno ledwo okruszyny i echa od starszych koleżanek, mimo to jednak powzięła dla Anetki płochliwą miłość. Anetka nie wiedziała o tem wcale i rychło też zapomniała o Solange. Wyszła ona zamąż i była szczęśliwa. Chcąc by było inaczej, mąż musiałby chyba wyglądać jak potwór i żywić wielkie namiętności. Ale, Bogu dzięki, ni jednem, ni drugiem nie był, zaiste, Wiktor Mouton-Chevallier, chociaż rzeźbiarz z zawodu, nie doznawał utrapień natchnienia, gdyż był zamożny. Miał dość dużo gustu, ale nie odczuwał potrzeby wypowiadania się w sztuce w sposób swoisty, poprzestając na naśladowaniu (tak sobie przynajmniej pochlebiał) Michała Anioła, Rodina, Bourdelle’a, czy innych mniejszych panków, oraz biorąc eklektycznie zewsząd potrosze. Do tych świetnych pierwowzorów dorzucał rzekomo to i owo, co mu sprawiało przyjemne złudzenie i napełniało dumą. Uczestniczył też... oczywiście, z pewnej oddali... z tytułu zawodu, w szacunku, jaki żywił świat dla tych bohaterów i ich przejść życiowych... i przybierał wyraz ponurej melancholji, słuchając, jak żona wygrywała z trudem „Sonatę patetyczną“ Beethovena (i on bowiem zaliczony został do rodziny).
Solange wystarczała mężowi zupełnie na użytek domowy. Była przywiązana, cicha, łatwa w pożyciu, łagodna, równa, uprzejma i posiadała ów idealizm, który nie wychyla się z domu podczas wiatru i błota,

244