kość ironiczną, kryjącą niechęć. Ale tem się zdradziła do reszty. Była zbyt prawdziwa i namiętna, by móc kłamać, tak, że owa niechęć odkryła ją aż do dna. Filip jeden zdolny był to spostrzec. Nie usiłując podtrzymywać rozmowy, której miał dość, z roztargnieniem opowiadał towarzystwu jakąś przykrą i zabawną jednocześnie historyjkę z własnych przeżyć, a jednocześnie mierzył spojrzeniem tę, którą miał wziąć.
Nikt z obecnych nie dostrzegł, co zaszło. Mouton-Chevallier’owie stwierdzili ku wielkiemu rozczarowaniu swemu, że Anetka i Filip nie sympatyzują z sobą, jako zbyt różni usposobieniem. Sprowadzając Anetkę z Villard’ami, chcieli oni zresztą zbliżyć ją do pani Villard, gdyż podobno „były wprost stworzone dla siebie“, a pod tym względem zauważyli pełne powodzenie.
Noemi Villard była to przepyszna Kreolka, o drobnej budowie ciała, pulchna, przyrumieniona, niby pieczony gołąb, o oczach łani, cienkim nosku, chudawych policzkach i pyszczkiem ciągle gotowym chwytać. Młode, krągłe piersi, pokazywane wspaniałomyślnie, smukłe ramiona, szczupła kibić, małe nóżki i delikatne członki stanowiły całokształt tej kobiety-dziecka, która żyła wśród ciągłych zachwytów, tęsknot, wzlotów, chichotek, łez i bełkotliwych słówek dziecięcych, i była z pozoru krucha, ekspansywna, wrażliwa i niezbyt inteligentna. Stanowiła jednak w rzeczywistości zupełne przeciwstawienie tych pozornych cech. Racjonalistka zmysłowa, oschła, a namiętna, obserwowała wszystko i kalkulowała nieustannie, nieznużona, niezłomna, bo giętka jak wiklina, podatna w ręku, a śmigła w uderzeniu, była zmurowana na urząd pod ową warstwą kruchego lakieru (ach... wiedziała dobrze, co kosztuje ten kryjący wszystko lakier). Inteligencji posiadała dość, nawet na
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/256
Ta strona została przepisana.
252