sprzedaż, mogłaby założyć bank, ale użytkowała z tego zapasu o tyle jeno, o ile szło o męża, którego dzierżyła z zazdrosnym niepokojem. Małżeństwo to było obustronnie związkiem namiętności mózgu i zmysłów... próżności i rozkoszy. Decyzja Noemi uprzedziła znacznie wybór Filipa, a nawet chwilę, kiedy zwrócił na nią uwagę. W szaleńczej wprost działalności zawodowej, jaką żył wzorem innych sławnych kolegów paryskich, i światowym wirze znajdował jeszcze czas na dorywcze, ale liczne turnieje namiętności. Opinja, zdobyta na tem polu, skłoniła w znacznej mierze Noemi do miłości ku niemu z tem jednak postanowieniem, że go sobie weźmie na wyłączną własność i użytek. Filip miał za baj-bardzo inteligencję kobiety, chciał jeno, by była dobrze zbudowana, zdrowa, elegancka i głupia. Podkreślał nawet, że kobieta nie może nigdy być dość głupia. Noemi głupia nie była, ale cóż z tego? Każda kobieta posiada lustro i może sobie w niem wystudjować kostjum potrzebny, oczy, gesty, słowem wszystko, czego potrzebuje do złapania mężczyzny. Upoiła Filipa swem młodem ciałem i bałwochwalczą miłością. Połknęła go chciwie i basta.
Nie jest jednak synekurą stanowisko kochanki, wymaga wielkich wysiłków i specjalnej genjalności. Ni chwili spoczynku! Po długim okresie wzajemnego niewolnictwa miłosnego, Filip zaczął odczuwać znużenie. Noemi umiała jednak przedziwnie szybko odczytywać w sercu męża-kochanka każdy objaw zmiany wiatru i spała tylko jednem okiem. Zanim się spostrzegł, jednem uderzeniem łapki odsuwała niebezpieczeństwo i przy pomocy zmysłów, oraz sztuczek inteligencji chwytała zpowrotem w sieć wymykającą się zwierzynę. Zrazu bawiło ją to, ale wrażenie niedługo potrwało.
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/257
Ta strona została przepisana.
253