Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/258

Ta strona została przepisana.

Musiała bardziej jeszcze niż Filipa pilnować samej siebie, baczyć czujnie na każdą minutę, niosącą niebezpieczeństwo, oraz naprawiać szkody nieuniknione, jakie niosły z sobą miesiące i lata. Noemi zatraciła już świeżość pierwotną, płeć jej zmętniała, subtelna twarz zaczęła schnąć, biust rozpływał się potrosze, a czysta linja ramion doznała niejakiego szwanku. Sztuka pospieszyła na ratunek zagrożonemu arcydziełu, dodając mu poniekąd nowego uroku. Ale jakiegoż to wymagało codziennego napięcia! Jeden moment zapomnienia mógł ukazać oczom władcy coś, czegoby już nie zapomniał. Trzeba było czuwać i nie dać się zaskoczyć. Cóż za tragedja rozegrała się pewnego dnia z racji pęknięcia ząbka w górnej szczęce! Noemi znikła na pół dnia, zaszyła się u dentysty, a za powrotem jej uśmiech niepokalany wzbudził w Filipie jeno podejrzenie i zazdrość... (co było o wiele mniej straszne, niż złamany ząb). Gra szła na ostro. Filip nie zaliczał się do mężów, których można oszukiwać na towarze. Był specjalistą, a serce Noemi biło zawsze, gdy rzucał jej jedno z owych spojrzeń, przepojonych promieniami X (jak je zwała głośno, by odwrócić niebezpieczeństwo), lustrując stan swego dobytku. Zadawała sobie pytanie, czy widzi, on zaś widział, ale nie zdradzał tego wcale. Uznał sztukę za część składową natury Noemi i wszystko uznawał za dobre, o ile mu się tylko podobało. Ale klęska nastąpiłaby na pewno w dniu chybienia efektu. Noemi nie mogła przez dwie noce zasnąć na laurach, zdobywając je z mozołem codziennie na nowo. Nie wolno jej było okazywać troski, ale musiała być ustawicznie wesoła, młoda, promienna. Czasem upadała pod tym ciężarem. Miewała minuty wyczerpania, w ciągu których nie widziana przez nikogo, siedziała skulona w rogu fo-

254