tedy w zasadzkę! Miłość! Miłość dla człowieka, który znowu będzie jej źródłem cierpień niepotrzebnych. Nie znała go, ale wiedziała, że jest niebezpieczny, pozbawiony dobroci, związany stosunkiem z inną, i kochać go nie mogła, gdyż kochała przecież innego. Tak, kochała dotąd Juljana! A czyż, kochając go, mogła pokochać innego? Jakże mogło serce oddać się dwom naraz i to każdemu całe, niepodzielnie? Anetka dawała się zawsze w zupełności i teraz miała wrażenie, że to prostytucja. Gorzej jeszcze nawet, mniej hańbiącem zdało jej się oddawać ciało, niż serce dwum miłościom naraz. Była wobec siebie szczerą i lojalną. Nie wiedziała atoli, że ma kilka serc i kilka istot w sobie. W lesie duszy rosną obok siebie liczne krzewy myśli i pożądań, wydające przeróżne zapachy. Zazwyczaj nie rozróżniamy ich, bo śpią. Ale wiatr porusza czasem gałęźmi... a taki wstrząs namiętności rozbudził dawno w Anetce świadomość tej wielości... Była jednocześnie człowiekiem obowiązku i kobietą namiętną, namiętną matką i takąż kochanką... Była... kochankami nawet... które wyciągają ramiona z gęstwy lasu we wszystkich kierunkach. Upokorzona owym bezlikiem sił, które nią władają wbrew niej samej, myślała:
— Nacóż przyda się walczyć przez całe lata, jeśli jeden moment wszystko niweczy? Skądże się bierze ta siła?
Czuła do niej wstręt, jak do obcej, nie uznając, że jest częścią jej istoty. Ach, jak ujść tej biedzie, jak wydrzeć się z samej sobie?
Nie umiała ulegać biernie wnętrznemu fatalizmowi, którym gardziła, i postanowiła zdławić uczucie dręczące. I dokonałaby tego przy pomocy pracy codziennej, gdyby nie Noemi.
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/272
Ta strona została przepisana.
268