Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/29

Ta strona została przepisana.

wytworzonym przez rozszczepienie jednej istoty, większa opiera się silniej na mniejszej. Słabość dziecka jest dla matki siłą. Istota ukochana, niezdolna obejść się bez nas, jest nam skarbem niezmiernym. Wezbrane piersi Anetki, ssane chciwie przez małe zwierzątko, wlewały w niemowlę mleko i pełniącą je nadzieję.
Zaczął się pierwszy pełen wzruszeń cykl, vita nuova, odkrywanie świata, jak świat starego, co czyni na nowo każda, pochylona nad kolebką matka. Czuwając bez znużenia, śledziła bicie serca śpiącego dziecka, przeglądając się w oczach szafirowych, ciemnych jak fiołki, błyszczących, niby zwierciadło. Cóż dostrzegały te oczy nieokreślone, wielkie niby niebo, o którem nie wiemy, czy puste jest, czy głębokie, ale wiemy, że mieści światy w błękitnej toni...? Przelotne cienie rzucają na czystą ich płaszczyznę mgły cierpień nagłych, niedostrzegalne odruchy gniewu i namiętności nieznanych, co płyną niewiadomo skąd! Idą od strony przeszłości matki, czy też od przyszłości dziecka? Któraż to strona tego samego medalu? Jesteś, czem byłam, jestem czem będziesz, ale czemże będziesz i czem jestem ja sama dziś? Wszystko to śledziła Anetka w oczach swego sfinksa. Badając z godziny na godzinę wyłanianie się świadomości z nieznanych głębi, przeżywała, nie wiedząc o tem, w tym homunkulusie narodziny ludzkości.
Mały Marek otwierał jedno po drugiem okno na świat. Na powierzchni jednostajnej spojrzenia zamigotały błyski bardziej określone, niby ptaki, szukające gdzieby siąść. Po kilku tygodniach wystrzelił na żywym krzewie kwiat uśmiechu. Potem jeły tam świergotać ptaki, Znikły tragiczne zjawy pierwszych dni, strach nieznanej ziemi, żałosne skargi istoty wyrwanej

25