Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/295

Ta strona została przepisana.

Oczywiście, namiętność Anetki skazała „tamtą“, ale to jej nie pocieszyło wcale.
Gdybyż przynajmniej cierpienie to zostało skrócone! Nie wolno przedłużać mąk, należy usunąć je śmiałą dłonią i zaopatrzyć ranę. Okrucieństwem było i podłością unikać wyznania i pozwalać się jej domyślać nieszczęścia. Zaraz zpoczątku oświadczyła Filipowi:
— Nie chcę się kryć!
Jakże więc mogła teraz znosić z dnia na dzień tę niegodną sytuację? Sprawiła to dobroć serca. Mówiła Filipowi:
— Trzeba powiedzieć!
Ale przeszkadzała mu w tem, drżąc przed jego brutalną szczerością. Odrzucał to, czego już nie potrzebował, jak wyciśniętą cytrynę. Krępowały go te dawne więzy i nalegał:
— Skończymyż raz!
— Nie... nie dzisiaj jeszcze! — prosiła.
Wiedziała jaką zada ranę. Ach, jakże straszną jest rzeczą mordować serce!
Filip miał teraz inne sprawy. Po całych dniach walczył ze wzburzoną opinją publiczną. Anetka nie chciała mu się narzucać ze swemi troskami. Rozpoczął niebezpieczną kampanję. Stanął na czele ligi, chcącej ograniczyć liczbę urodzeń. Oburzyło hipokryzję bezwstydnej klasy posiadających, którzy, nie robiąc nic dla złagodzenia doli nędzarzy, z lubością patrzą na mnożenie się ich, by mieć dość mięsa dla armat i fabryk. Sami wystrzegają się licznej rodziny, by nie obniżać stopy życiowej i nie komplikować swych warunków bytu. Natomiast obojętnem jest im całkiem, że źle regulowany przyrost ludności utrwala nędzę i niewolę. Nawet robią z tego obowiązek na-

291