Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/302

Ta strona została przepisana.

to widać Noemi i nagle, tracąc całą rozwagę, warknęła wściekle:
— Zabraniam pani mówić o nim... zabraniam! On jest mój!
Anetka wzruszyła ramionami i odpowiedziała:
— Nie jest ni mój, ni pani! Jest sam swoją własnością.
— Mój jest! — powtórzyła z uniesieniem.
I jęła rewindykować swe prawa, a Anetka zauważyła szorstko:
— Miłość nie zna praw!
— Mam go! Mam go w garści! — krzyknęła Noemi.
Anetka odparła:
— On ma mnie... Pani nie masz nic w ręku.
Spojrzały na siebie wrogo. Anetka była opancerzona egoizmem i silną wolą, a Noemi pałała chęcią wypoliczkowania rywalki. Nienawistnie ogarnęła całą jej postać, gotowa urągać okrutnie jej brzydocie, biczować słowami strasznemi, niecofnionemi... Rozkoszby jej to sprawiło. Ale dała spokój, gdyż straciłaby przez to zbyt wiele.
Pochyliwszy się ku torebce, wyrwała zeń rewolwer i wymierzyła... w kogóż to?... Nie wiedziała dobrze jeszcze... możeby w siebie? Zrazu było to komedją, ale przejęła się swą rolą, gdy Anetka chwyciła jej rękę, chcąc wyrwać broń. Walczyły, Noemi na klęczkach, Anetka pochylona nad nią. Niełatwo było dać rady desperatce. Teraz chciała zabić się naprawdę... chociaż wypaliłaby chętnie, gdyby lufa dotknęła piersi Anetki. Ale Anetka wykręciła jej dłoń, strzał padł, a kula ugrzęzła w ścianie. Noemi nie odwiedziała się nigdy, w kogo mierzyła...

298