Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/31

Ta strona została przepisana.

można. Jakże kruchem jest życie? W innych okolicznościach nicby sobie nie robiła z tego, teraz jednak zdwoiła się i na jej kruchem życiu spoczywało drugie, kruchsze jeszcze. Cóżby się stało, gdyby zginęła? Anetkę często trapiły te obawy w bezsenne noce. Nasłuchiwała oddechu dziecka, a każda zmiana, spóźnienie, czy przyspieszenie jego, kwilenie malca lub milczenie wstrzymywało bicie jej serca. Niepokój ten przeszedł w stan stały, a Anetka przestała już odczuwać ów bezwład dostojny w godzinach nocnych, kiedyto, nie śpiąc i nie myśląc, dusza pływa jak kwiat po ciemnej toni, Poznała teraz po niewczasie, że utraciła ów elizejski spokój, ustawicznie żyła w niedowierzaniu co do chwili następnej i w każdym jej najpewniejszym odruchu wibrowało drżenie.
Zrozumiała to Sylwja. Odkryła pod żartobliwym uśmiechem siostry, drwiącym z własnej słabości, rozstrój fizyczny i konieczność, animalną wprost, powrotu do trzody. Postanowiła, że Anetka porzuci pustelnię swoją i zamieszka pod Paryżem na wsi, gdzie Sylwja codziennie ją niemal będzie mogła widywać, a pobyt tam nie rozgłosi się w stolicy. Anetka przystała na powrót, ale wprost do swego mieszkania w Paryżu, nie bacząc na przedstawienia siostry, dowodzącej, iż nadweręży to jej spokój. Była zbyt dumna, by uciekać przed opinją. Przez ciąg karmienia dziecka zapomniała o świecie, szczęście obcowania z niem sam na sam nie znosiło obecności osób trzecich, teraz jednak, choć nie mniej szczęśliwa, zapragnęła oznajmić to ludziom i znieść nie mogła ukrywania syna. Dumając nad tem, uczuła się niemal dotkniętą. Czyż miał taić ten skarb, będący jej dumą, niby rzecz hańbiącą? Znaczyłoby to tyle, co zaprzeć się go!...

27