Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/311

Ta strona została przepisana.




Złamana tą długą sceną, siedziała Anetka przez czas pewien, jak ją zostawiła Noemi. Byłaby mogła lepiej reagować na atak, gdyby nie wyczerpanie namiętnością, pracą codzienną, gorączką ustawiczną, udziałem w walkach Filipa, oraz własną walką z wyrzutami sumienia i wnętrzną troską. To ułatwiło sprawę Noemi, która znalazła teren przygotowany i sprzymierzeńca w rywalce.
Osoba Noemi była Anetce niczem, gdyż nie lubiła jej jako kobiety, ni jako współzawodniczki, uważając za obłudną i złą. Zazdrość zakryła jej nawet ten powab fizyczny, który ją zrazu ujął, a wszystko, prócz cierpienia, wydało się fałszem.
Wszystko jedno kto cierpi, faktem pozostało, że ona to właśnie była tych cierpień przyczyną. Ta dziwna litość żarła serce Anetki.
Nastrój ten spowodowały przeżycia lat ostatnich, zetknięcie z nędzą społeczną, a głównie zaś śmierć Odetki i Rut, zostawiając po sobie rysy i pęknięcia. Słabość tę nazwała chorobliwą i może tak było. Choć przecież niesposób żyć, licząc się z cierpieniami świata. Każde szczęście żywi się niedolą innej istoty, życie żeruje na życiu, jak larwa tkwiąca w żywym karmicielu. Wszyscy pijemy wzajem krew swoją. Dotąd piła ją Anetka bezwiednie, grzała się tem i radowała.

307