zobaczyła łąki, lasy i odczuła spokój ziemi. Od dwu miesięcy mgła przysłaniała jej wszystko, a nawet najbliższe rzeczy, jak syn, wydawały jej się niezmiernie dalekie. Przysłona ta spadała, gdy wracając o zachodzie, kroczyła po polach, słuchając dzwonów i świegotu ptactwa, oraz głosów wieśniaków, i płakała w poczuciu ulgi. Ale zrywała się w nocy ze strachu, gdyż czuła na gardle ucisk wężowych splotów.
Dni jej mijały na oscylowaniu pomiędzy alternatywą upokarzających dalszych mąk i jasnowidzeniem bezwzględnem, co rozdzierało złudę. Czuła się mimo to tak niepewną, że drobiazg mógł ja obalić. Przeciągała swój pobyt.
Było w tem dużo ryzyka. Mogła stracić lekcje, a z trudem zdobyta klientela gotowa była przejść w inne ręce. Sylwja przesyłała jej listy z zapytaniami, ale nie dodawała od siebie nic, prócz wieści o zdrowiu Marka. Nie pocieszała, wiedząc, że Anetka sama musi to załatwić z sobą.
Czując, że wracać trzeba, nie jechała, a mimo to myśli jej wracały do Filipa. Pytała, co robi i czy jej szuka. Bała się wieści od niego i przyzywała je, usuwała go z myśli, ale nie odchodził. I nagle zjawił się.
Anetka spacerowała po alei brzozowej, wzdłuż ogrodowego muru, niczem nie zajęta, zatroskana, gdy nagle zobaczyła w dali nadjeżdżające auto. Pomyślała zaraz: To on! Cofnęła się. Auto przejechało aleją wzdłuż muru. Ze ściśniętem sercem Anetka usłyszała, że zwalnia. W odległości trzydziestu kroków droga rozwidlała się, a auto stanęło, niepewne. Wyjrzała z poza firanki liści i zobaczyła plecy mężczyzny, który się rozglądał. Poznała go, zdjęta strachem, skoczyła za żywopłot bukszpanowy i padła na ziemię, drapiąc
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/317
Ta strona została przepisana.
313