Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/333

Ta strona została przepisana.

Zmilczał zakłopotany, gdyż matka nie wiedziała o jego wizytach u Noemi. Pospiesznie odwrócił pytanie drugiem pytaniem:
— Kiedyż więc mamy tam iść?
Anetka wzruszyła ramionami. Nie było tedy mowy o kolacji u Villard’ów! Noemi powiedziała, widać, żartem, że w przyszłym tygodniu, jakby to znaczyło: Za lat czterdzieści!
Marek puścił klamkę, wrócił zatrwożony, a Anetka powiedziała, widząc jego rozczarowanie:
— Nie wiem.
— Jakto? Nie wiesz?
Anetka odrzekła: Villard’owie wyjechali, podobno.
Marek krzyknął:
— Nie!
Zdawała się nie słyszeć tego. Marek dotknął leżącego na stole ramienia matki i rzekł błagająco:
— To nieprawda?
Anetka zbudziła się z otępienia, wstała i zaczęła sprzątać ze stołu.
— Ale dokąd... dokądże wyjechali? — zawołał zdruzgotany Marek.
— Nie wiem! — odparła.
Zabrała naczynia i wyszła.
Marek został wśród gruzów marzeń. Nie mógł pojąć... Ten nagły wyjazd bez zawiadomienia... Niepodobieństwo! Rzucił się za matką, by na niej wymusić objaśnienie... Ale nie... zatrzymał się... Nie, to było kłamstwo! Anetka dostrzegła, widać, jego miłość i chciała go rozdzielić z ukochaną. Zrozumiał wszystko... Kłamała! Noemi nie mogła wyjechać. Zapłonął nienawiścią do matki.

329