Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/34

Ta strona została przepisana.

gotowa była uznać go „człowiekiem świętym“, z czego musiałby się chyba śmiać w grobie.
Nie trudnoby było przyszło Anetce wpoić w ciotkę to wyobrażenie o ojcu, gdyż odziedziczyła, wraz z domem, tę istotę, podobną do starego kota. Szło jeno o to, by nie dotknąć jej poglądów, Anetka ukryła swą przygodę, podając względy zdrowia i chęć podróżowania za przyczynę wyjazdu. Nieprawdopodobieństwo było wielkie, ale nieciekawa ciotka unikała wzruszeń, przeto uwierzyła całkiem. Trzeba ją było jednak teraz zawiadomić i po narodzeniu dziecka uczyniła to Sylwja, wprawiając ciotkę Wiktorję w osłupienie. Z trudnością jeno zrozumiała sytuację zgoła niespodziewaną i jęła pisywać listy tak szaleńczo rozpaczliwe, że Anetce wydało się (młodzi nie znają litości), iż to sama staruszka porodziła i pocieszała ją jak mogła. Sylwja wyraziła obawę, że opuści dom, ale myśl taka nie postała nawet w głowie ciotki. Popadła w straszliwy chaos ducha, niezdolną była zebrać zmysłów i udzielić rady, a przeciwnie, sama potrzebowała pomocy. Poprzestała na lamentowaniu, a potem dostrzegła w nieszczęściu Anetki dopust boski i poczęła się właśnie z tem oswajać, gdy bratanica doniosła o powrocie.
Wchodząc do mieszkania, Anetka była wzruszona. Sylwja przyjęła ją na dworcu, ale ciotka Wiktorja nie była w stanie zdecydować się na to. Doszedłszy do połowy schodów, zawróciła spiesznie i Anetka zastała ją w jej pokoju, zalaną łzami.
— Biedne dziecko! Biedne dziecko! Jakże do tego doszło? — powtarzała, całując ją po wiele razy.
Wzburzona bardziej niż okazywała, Anetka odparła szorstkim, stanowczym tonem:

30