Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/42

Ta strona została przepisana.

Ludwika wstała oburzona, odtrąciła z hałasem swe krzesło i czerwona, z piersią wezbraną popędliwą wzgardą, wyszła, nie żegnając się z nikim.
Temperatura salonu spadła o kilka stopni naraz. Odsunięto się od Anetki i Francka, którzy zostali sami w jednym kącie. Marcel szepnał:
— Co za nierozwaga!
— Czemuż to zwiesz pan nierozwagą? — spytała głośno.
Spuściła oczy, jakby szukając czegoś u stóp, potem zaś wstała spokojnie, złożyła chłodny ukłon i, odebrawszy takiż sam, wyszła.
Ktoby ją widział jak szła krokiem rytmicznym, z podniesioną głową, chłodna, poprawna i obojętna, nie domyśliłby się, że w zranionem jej sercu wre burza wzgardy. Ale po przybyciu na Quai de Boulogne, kiedy mogła zamknąć się w pokoju z dzieckiem, objeła je, wybuchła gorzkiemi łzami, potem zaś zaśmiała się na myśl o tej prowokacji swojej.



38