Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/51

Ta strona została przepisana.

prawdę... Jakiż głos twój czuły... coraz czulszy... A teraz, baczność,... pewna jestem, że się pochylisz...
Za kilka sekund ujrzała pochylającą się ku sobie jasną jego brodę i usta gotowe całować. Chcąc mu oszczędzić upokorzenia, wstała nagle, odsuwając zlekka oburącz ramiona Marcela i powiedziała:
— Żegnam cię, przyjacielu.
Spojrzał na nią przenikliwie, z odrobiną złośliwości. Uśmiechnął się z rozczarowaniem, ale szczerze i lojalnie. Nie ukrywał wcale, że został najspokojniej w świecie odprawiony z niczem. Wiedział mimo to na pewno, że nie jest obojętny Anetce. Niechże to zrozumie kto chce! Dziwna dziewczyna wymknęła mu się z rąk.



47