— Cóż to za nowe nieszczęście?
Starowina ledwo mogła przemówić, wreszcie wybąknęła:
— Biuro zamknięte. Pan Grenu znikł i niewiadomo, gdzie wyjechał.
Cały majątek Anetki był w jego ręku. Nie mogła odrazu pojąć, co zaszło, potem zaś... o dziwo... twarz jej rozbłysła radością. Odetchneła i przebiegło jej przez głowę:
— Tylko tyle?
Nieszczęście przyniosło ocalenie! Nieprzyjaciel podjął zapłatę.
Za moment wzruszyła ramionami, dziwiąc się własnej głupocie, ale mimo tej ironji szepnęła do... niego:
— Czyś zadowolony? Zapłaciłam gotówką! Z nami — kwita... nieprawdaż?
Uśmiechnęła się. Biedna ludzkość, ściskająca swój tłumoczek ze szczęściem, który jej coś ustawicznie wyrywa z rąk, usiłuje zawrzeć pakt ze ślepą naturą, którą sobie wyobraża na własny obraz i podobieństwo.
— Czyż jest to mój obraz i podobieństwo? — spytała. — Czyż podobna jestem do owej natury zawistnej, chciwej i okrutnej... A może! Któż bowiem ośmieli się zaprzeczyć?
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/64
Ta strona została przepisana.
60