Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/72

Ta strona została przepisana.




Wizje tę miała w oczach wieczór, po instalacji, w domu Sylwji, która zamknąwszy pracownię, pospieszyła do siostry, by pocieszać w żalu i smutku, w jakim się ją zastać spodziewała. Gdy weszła, Anetka chodziła po ciasnej przestrzeni, zgoła nie znużona wyczerpującym dniem, i dumała, jak pomieścić w zbyt małych szafach bieliznę i suknie swoje. To znów, wszedłszy na zydel, z naręczem pościeli, spoglądała po zapchanych półkach i układała nowy plan pomieszczenia tego wszystkiego. Pochłonięta tą robotą, gwizdała, jak ulicznik, wagnerowską fanfarę, nadając jej zawadjackie zacięcie. Sylwja popatrzyła uważnie na siostrę i powiedziała, nie całkiem zresztą szczerze:
— Anetko, podziwiam cię!
— Czemużto? — spytała.
— Wściekałabym się, będąc na twojem miejscu.
Anetka zaśmiała się w głos, potem zaś dała jej o zadaniu chwili, zaznak milczenia i, myśląc jeno wołała:
— Znalazłam, zda mi się, sposób!
Zanurzyła głowę i ramiona w szafie, przesuwając, porządkując i przewracając wszystko.
— Powiedziałam, że cię wezmę i wzięłam! rzekła do szafy napchanej, uporządkowanej i kornej.
Zeszła z zydla triumfująca i zadowolona.

68