Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/95

Ta strona została przepisana.

twarz, nie zatrzymując, się. Teraz zwisły nieruchomo. O ile nie musiała panować nad sobą przy ludziach, lub nie przeszkadzało jej dziecko, zapadała w milczenie, a pomiędzy brwiami miewała poprzeczną brózdę. Spostrzegłszy ten stan, wymykała się niepostrzeżenie, szła do siebie, porządkowała, zaściełała łóżko, przewracała materace, ocierała meble lub okna, a wszystko czyniła z nadmierną żywością, chcąc zgłuszyć buntownicze myśli. Często martwiała w pół gestu, stojąc na krześle, z jakąś szmatką w ręku, lub oparta o uszak okna. W takich chwilach zapominała o wszystkiem, o przeszłości, chwili bieżącej, zmarłych i żywych, a nawet własnem dziecku. Patrzyła, nie widząc, słuchała, nie słysząc, i myślała bez żadnej myśli. Jakiś płomień lśnił w próżni, jakiś żagiel wydymał wichr, czuła mocarne tchnienie w ciele własnem, w którem tak trzeszczały, jak w okręcie maszty. Potem występowały z bezkresu zarysy otoczenia. Z podwórza płynęły znane dźwięki, poznawała śpiewny głos dziecka, ale sen nie ustępował, zmieniał tylko kierunek. Był niby świegot ptaka w letnie popołudnie. O jakąż moc miłości dać możesz, serce, słońcem oblane! Chyba świat brać w ramiona, a ciężki to łup! Świadomość ustawała, Anetka tonęła w jakiejś migotliwej toni, gdzie nie było ni śpiewu, ni głosu dziecka, ni jej samej nawet... tylko potężna wibracja słoneczna.
Budziła się, oparta o okno.
Ale nocą opanowywały ją na nowo napastliwe marzenia, które znikły od urodzenia Marka. Przychodziły w grupach, po trzy, czy cztery i snuły się jedno za drugiem. Anetka staczała się w coraz to nowe, a rano wstawała złamana, przeżywszy dziesięć nocy w ciągu jednej, i nie chciała wspominać tego, o czem śniła.

91