Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/97

Ta strona została przepisana.

wą do ziszczenia próbą skierowania zwrotnicy różnorakich instynktów na drogę obcą im zgoła, a instynkty te omamić się nie dały). Odbiło się to na dziecku, a Marek podniósł otwarty bunt przeciw tego rodzaju zawłaszczeniu. Nie ukrywał już teraz niechęci do matki. Uznał ją za „niemożliwą“ i wypominał jej to w przepojonych gniewem monologach, których na szczęście nie słyszała Anetka. Sylwja podsłuchała go raz i zburczała, śmiejąc się do rozpuku. Marek stał w kącie, przy drzwiach, rozmawiając ze ścianą, wygrażał pięściami i wykrzykiwał: Do zielonej pasji doprowadza mnie ta kobieta!



93