Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/160

Ta strona została przepisana.

ufanie bez granic, to znów ponurą apatję. Raz się oddawał cały, drugi raz kurczył w nieprzystępności. Ja jeden zaobserwowałem to i jąłem szukać powodu. Innym, z którymi żył, było to obojętne. Kocha się, lub nie kocha, a nikt nie ma czasu myśleć o tem. I ja tak czyniłem długo, ale życie kazało sobie drogo zapłacić (już opowiadałem). Na własnej skórze przekonałem się, że nie trzeba kochać bliźniego, jak siebie samego, ale jak jego właśnie samego i starać się poznać, kim jest...
Nie, nie był do mnie wcale podobny ten cudzoziemiec... I może dlatego właśnie!... Był mi potrzebny. I ja mu potrzebny byłem...
Miał bardzo przykrą, ciasną młodość w środowisku wojskowo-klerykalnem, w przesadnym rygoryzmie tej kasty antysocjalnej. Brutalizowano tam dziewczęcą duszę jego. Zbyt słaby do oporu i przeciwdziałania, ugiął się pod naporem obyczajów i myśli. Na całe życie zachował tę ranę, niby nieletnia zgwałcona dziewczyna. Stał się bojaźliwy, wrażliwy, bez wiary w siebie, bez woli, źle przystosowany, odludek, złakniony miłości i kochania kogoś, a cierpiał ustawicznie, gdyż był igraszką ludzi. Takie natury są zgóry przeznaczone na wyzysk, gdyż ukazują zbyt naiwnie luki swej zbroi, a ludzie z lubością kłują tam, by wywołać okrzyk bólu. Raczej być bezbronnym, niż zbrojnym napoły.

Po śmierci ojca, Franz umknął z ojczyzny i starał się w Paryżu zapomnieć o zmorze dziecięcego wieku. Ale przeszłość jest jak skóra węża[1] kurczy się wraz z czasem, a ciało cierpi. Paryż uczynił wrażenie na chłopcu, spragnionym piękna plastycznego. Jest tu ono żywiołem naturalnym, oddycha się niem, a nawet amoralizm jego, jest jednem więcej dobrodziejstwem. Ale

  1. Przenośnia wzięta z utworu Balzaca pt. „Peau de chagrin“. (Przyp. tłum.)
142