Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/170

Ta strona została przepisana.

— Ja wiem. Nie łudzę się wcale. Niedługo pozostanę na ziemi. Dziś lub nigdy.
— A więc dobrze. Postawimy wszystko na dziś. Ja jestem stawką. Rozdaj pan karty!

∗             ∗

ANETKA podjęła się sprawy zbyt pochopnie. Skłonna do czynu, nie poprzestając na dawnych myślach i intencjach, a nie mając od początku wojny pola do wyładowania sił, odnalazła się tu właśnie, w oddaniu zupełnem sprawie świętego przywiązania. Wzięła w rękę losy przyjaźni dwu obcych sobie ludzi. Oddała im całą energję i namiętność. Ale postąpiła szaleńczo, a teraz słyszała wyraźnie głos rozsądku:
— Zapłacisz za to!
— Zapłacę później... Narazie kupuję...
— Więcej niż możesz zapłacić.
— Ano, pokaże się!...
Szaleństwo? Cóż z tego? Czuła potrzebę dawania, bez odpłaty. Starczyło tego do szczęścia. Ryzykowała... Wszakże była graczem... (Herman spostrzegł to.) Gotowa była dawniej z uniesieniem grać o życie własne.
Powiedzmy szczerze, od chwili, kiedy to spostrzegł Herman, jął jej nadużywać. Nie oszczędzał teraz Anetki. Zapomniał ryzyka, w jakie ją pchnął. Choroba nie zna litości.

Anetka zaczęła działać. Udało jej się natrafić na ślad młodego więźnia. Zamknięty był w obozie koncentracyjnym pod Angers. Za pośrednictwem Agencji Międzynarodowej Więźniów w Genewie doręczyła mu list i nić życia zaczęła się snuć pomiędzy przyjaciółmi. Anetka wysyłała i odbierała pod owym adresem list

152