Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/19

Ta strona została przepisana.




CZĘŚĆ PIERWSZA.

WOJNA nie mogła przerazić Anetki. Myślała:
— Wszystko jest, wszakże, wojną...
Wojną zamaskowaną.
— Nie boję ci się, wojno, spojrzeć w odkryte oblicze.
Wszyscy jej bliscy, również bez buntu niemal, przyjęli to zjawisko. Sama Anetka, z fatalistyczną rezygnacją, jaką ją przepoiło przeżycie czasów ostatnich.
— Jestem gotowa! Niech się dzieje co się ma stać!...
Siostra jej Sylwja, z tajonem wyczekiwaniem, zaledwo mogła stłumić okrzyk:
— Nareszcie!...
— Nareszcie wzbiera tok codziennej szarzyzny. Rozszerzy się krąg miłości i nienawiści...
Jej syn Marek zapałał ponurym zachwytem, którego nieujawniał, który atoli rozpalał mu ręce i oczy... A, więc nareszcie przybrał ciało ten ideał tragiczny, który trwożył słabość jego, jednocześnie przyzywanym będąc przez tajne, skrywane głęboko instynkty młodości. Był to apel skierowany do sił więzionych, zagrzebanych pod nudą, epoki, pozbawionej racji bytu! Patrzył, jak idą starsi od niego, upojeni żądzą czynu i poświęcenia. Fala ta wkrótce miała porwać ze sobą dużo błota. W pierwszych atoli dniach, źródło było czyste, o ile naturalnie czystą być mogła dusza młodzieńca, zatruta podejrzanymi pierwiastkami. Pochylony nad strumieniem chwytał Marek w usta jedno i drugie, krysztaliczność płomienną tej ofiary i muł denny. Zazdrościł ofiarnikom tego jutra i bał się go zarazem. Podnosząc oczy na-

1