nardinowie w tej otchłani, którą zowią sławą – w tej epickiej rozpadlinie andaluzyjskiej, gdzie ciskają konie przebodzone rogami byków. Nic z nich nie zostało w glinie Sommy wymięszanej, jak ciasto przez piekielny ogień dwu artyleryj. Huragan nieszczęścia porwał rodzinę Bernardinów, w ciągu kilku sekund znikł ich ród. Dwa tygodnie temu żyli jeszcze. Stary Bernardin, jak byk uderzony w łeb, chodził z zaczerwienionemi oczyma, wściekając się, to walcząc z Bogiem naprzemian. Ale Bóg był silniejszy, przeto niedługo biedny człowiek, zmiażdżony, zwiesił głowę i poddał się.
Nazajutrz po przybyciu, w nocy, zastała Anetka zdziesiątkowaną trzódkę domu w piwnicach, gdzie wszystkich zapędził popłoch lotniczego rajdu. Ni śladu kordjalności czasów minionych, kiedy się łączono, by wzajemnie krzepić wiarę i nadzieję swoją. Mimo wysiłków zachowania form grzeczności i pozorów wspólnoty interesów, każda grupa rodzinna, a w każdej grupie każdy osobnik odosabniali się we własnej komórce. Nad wszystkimi zwisało znużenie i gniew, a najbanalniejsze słowa kurtuazji brzmiały napastliwem cierpieniem. Każdy niemal z tych biedaków miał długi rachunek krzywd, rozczarowań, żałoby i utrapień... Komuż atoli przedłożyć go do zapłaty? Gdzie się ukrywał Dłużnik?... W braku jego każdy bliźni płacił swą cząstkę urazy.
Ślepe rozjątrzenie ogarnęło całą Francję w kwietniu 1917 roku. Wybuch rewolucji rosyjskiej rozpłomienił widnokrąg Północy. Trzy tygodnie przedtem wiedziano w Paryżu co nastąpi. W niedzielę palmową lud paryski oklaskiwał rewolucję na ogromnym, chaotycznym meetingu. Ale brakło przywódców, ani śladu akcji jednolitej, natomiast bezlik poczynań sprzecznych, egoizmy osobnicze cierpiały, niezdolne do zjednoczenia się. Rewo
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/190
Ta strona została przepisana.
172