Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/223

Ta strona została przepisana.

Opadłszy na poduszki, obrócony tyłem do pokoju, z zagasłem spojrzeniem, nieżywy jakoby już, spozierał Herman w straszliwe oblicze gór ponurych, nie słuchając słów matki.

∗             ∗

TAKIE było weażenie pierwszej chwili, potem jeła atoli działać obustronnie wola. Serce nałożyło spiesznie opatrunek na ranę, jaką odniosło złudzenie, bowiem konieczne to, by żyć, czy umierać.
Franz, bardziej instynktowny, a przeto łatwiej niż przyjaciel ulegający złudzeniu; zapomniał rychlej o tem, czego pamiętać nie miał ochoty. Tego samego zaraz wieczora, (zamieszkał w pensjonacie sąsiednim) napisał list, jak zawsze pełen uniesienia, chcąc nim zastąpić wzruszenie pierwszego spotkania. Gdy potem przyszedł, dokazał tego, że Herman uległ mniej więcej zamierzonemu przezeń nastrojowi. Poufny stosunek wrócił z całą rozlewnością, młodociana naiwność Franza wzięła górę. Zapomniał, Ale nie zapomniał Herman. Nie znając jutra, nie mógł wyrzec się tego, co było. Pierwsze wrażenie przetrwało w całej sile i widział ciągle, niczem niezłagodzone, wrażenie strachu na twarzy przyjaciela. Wracało czasem jeszcze błyskawicowo. W toku rozmowy, przez ożywioną twarz Franza przesuwał się czasem cień, skurcz nosa czy zmarszczka brwi. Dość było tego! Wyostrzone spojrzenie Hermana sięgało wgłąb. Franz czuł śmierć i doznawał uczucia wstrętu. Zaraz reagował na to, ale zapóźno! Nie mógł pokonać odrazy do dołu grobowego.
Herman mówił Anetce z goryczą:
— On jest zdrów. On ma rację.
Z biegiem czasu złudzenie zabliźniło rozdarcie pajęczej sieci, a Franz nie dostrzegał już na obliczu chorego owych

205