Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/231

Ta strona została przepisana.

roju pszczół, zjawiska widoczne tylko dla niej, jednej, gdy się krzątała, uprzątając sklep.
Nikt inny nie słyszał tego szmeru skrzydeł, który to kusił, to groził, a przedewszystkiem łączył oboje, obcych sobie nicią dziwnego pokrewieństwa. (W sprawach pokrewieństwa większą rolę odgrywają te nici dalekie, niż bliskie, konary są dalsze pnia, niźli pędy).
W ten sposób ustaliła się pomiędzy nimi komunikacja. Dotykali się bez słowa. Antenami ślepych owadów w półmroku. To życie podziemne jest cechą wielu gatunków, ale życie w pełnym świetle powoduje zanik tych zdolności. Gdy jednak nadarzy się sposobność użycia owych macków, doznają zadowolenia, którego tłumaczyć nie chcą, czując tylko wdzięczność dla pozwalających na to.
Rozmawiając w pełnem świetle o różnych rzeczach i biorąc je najczęściej zgoła odwrotnie, Anetka i Franz słuchali owego szmeru wód, kędyś w dolinie i stykali się duchowo, a tajemnie.

∗             ∗

ROZKŁAD organizmu postępował coraz to szybciej. Chory przypominał fasadę domu, rozsypującą się w gruz. Trudno było nie dostrzec tego. Żadna barwiczka nie mogła przysłonić bladości twarzy i Herman zrezygnował. Franz starał się nie patrzeć nań...
Wchodził, niosąc powiew życia, zapach pól. Przynosił śnieżyczki, ostatnie rysunki swoje, kredki, ołówki, lodowate powietrze przepajało jego odzież i zdrowe ręce, które krył co prędzej przed dotknięciem rozpalonych gorączką dłoni umierającego. Mówił z wielkiem ożywieniem i to tchnienie młodego życia galwanizowało Hermana Przyjaciele wykluczyli z rozmów kwestję

213