Anetki, potem odgłos pocałunków i milczenie. Sylwja wycierała nos, musiała chyba płakać ta kobieta niewrażliwa zgoła...
Stojąc obok siebie, objęte uściskiem, spoglądały sobie w oczy. Potem Anetka jęła opowiadać siostrze wszystko po kolei, o przyjaźni z Hermanem, ucieczce Franza i śmierci. Sylwji ani w głowie było teraz potępiać szalonej wspaniałomyślności siostry. Dawno przestała do niej przykładać zwyczajną miarę, przyznając jej przywilej wyłączny życia i postępowania wedle zasad wyższych, niecodziennych. Nadsłuchujący za ścianą chłopiec dręczył się zazdrością, że go pominięto, nie dopuszczając do tajemnicy. Za nic nie prosiłby o to. Czekał dumny, aż mu ją przyniosą.
Dnia następnego, szamotał się właśnie z niecierpliwości, gdy nagle przybył Pitan. Wyproszono go z zacisznej Tebaidy. Anetka usłyszała radosny okrzyk Marka, który otwarł drzwi, i robota trzymana w ręku spadła jej na kolana. Chłopak ściskał ręce przyjaciela, nie posiadając się z radości, a Pitan uśmiechnięty pod wąsem wydawał krząkanie spokojne i serdeczne.
Na jego widok Anetka zerwała się z krzesła i pocałowała go. Potem odczuła zaraz zakłopotanie, ponieważ stało się to wobec syna. Marek zmieszał się bardziej jeszcze i wyszedł pod pozorem zamknięcia drzwi kurytarza. Anetka i Pitan zamienili szybko kilka słów i uśmiechów, potem Marek wrócił i zaczęli we troje już rozmowę w przysłowiowych pół-słowach. Oboje chcieli zatrzymać Pitana na drugie śniadanie, ale spieszno mu było rozpocząć swą zwykłą wędrówkę po mieście i odwiedzić towarzyszy. Marek wyszedł z nim. Kroczyłi żwawo, a chłopiec powiedział:
— Pitanie! Wiem coś pisał do ciotki mojej.
— A? — odparł Pitan i umilkł.
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/260
Ta strona została przepisana.