Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/281

Ta strona została przepisana.

zamknięte powieki widziała jego niepewność, żądzę i słabość. Była mu wdzięczna... litowała się... gardziła nim...
Gdy się zdecydowała, po kilku minutach, spojrzeć znowu na drogę, nie było go już. Miała jednak pewność, że czeka zaczajony na zakręcie, nie spuszczając z oczu jej progu, by wyszła...
W tej chwili załopotały w powietrzu skrzydła. Ptaki odleciały. Stado krwiożerców uwolniło ze szponów duszę, a dusza była teraz pusta, jak dom bez mebli. Otwarto zaraz drzwi, weszły zjawy świata, weszła troska, zjawiła się skurczona twarz Eryki i ślepa żądza Franza... Poznała teraz Anetka, jak wielką posiada władzę nad temi słabemi dziećmi. I skorzystała z niej... wbrew sobie.
Wbrew sobie, ale nie na ich korzyść. Badała oboje jasnem, zimnem spojrzeniem, całkiem bezstronnie. Ale sąd wypada surowo, jeśli poprzestaje na sprawiedliwości, wyrzekając się dobroci.
Zgoła niepobłażliwie oceniła Erykę i Franza. Mimo złudzeń, że czyni to bezinteresownie, czuła, iż przez niejedną szczelinę przeciska się odepchnięty interes osobisty. Czyniła atoli, co mogła. Panna Wintergruen nie była ani piękną, ani też dobrą. Stan jej zdrowia oszacowała Anetka bardzo pesymistycznie. Wyobraziła ją sobie nagą. Nie takiej żony chciała dla Franza... (ach, czyż chciała? Co za ironja!) By się zemścić, nie szczędziła i jego także. Przesiała go przez sito. Ile odpadków! Nie ufała jego charakterowi. Surowo osądziła też zmienność uczuć i przyznała bardzo ograniczony kredyt na przyszłość temu związkowi. Czyliż był to atoli wyłącznie głos rozumu? Mijał dzień. Anetka przesiedziała zamknięta całe przedobiedzie, nic nie postanawiając. Odkładała decyzję na potem. Dość rozmyślań... Wygnała z siebie wszystko i zapadła cisza...

263