samą, duszę kobiecą, wolną i samotną, niedopuszczającą nienawiści, ni śmierci. Taka dusza uświęca życie i, nie czyniąc różnicy pomiędzy braćmi-wrogami, otwiera macierzyńskie ramiona wszystkim dzieciom swoim... Było to dumą wielką. Przeceniła się. Nie była wolną i sił jej brakło, by być samotną. Nie zdołała, dla dziecka, zapoznać siebie samej, Natomiast zapomniała o dziecku krwi własnej. Wieczysta niewolnica, chytra i skryta, węsząca chciwie, jak suka, żądzę. Ładna bezinteresowność! Cały jej idealizm był zasadzką natury, by ją chwytać i batem zapędzić do psiarni. Nie stać ją było na opór wobec psiarczyka...
Zgoda! Trzeba się teraz uczyć pokory... Chciałam, nie mogłam... Chęć ta jest przecież sama przez się czemś! Nie zdołałam... Zjawi się może kiedyś ktoś lepszy, silniejszy i on potrafi...
Zwyciężona i pogodzona z losem... nie zapoznając jednocześnie możliwości buntu... postanowiła wracać do Paryża.
W przedziale wagonu zastała dwu mężczyzn, Francuzów. Jeden z nich, młody podporucznik, ranny w głowę, miał bandaże i czarną przepaskę na oczach. Drugi był pielęgniarzem. Pielęgniarz, barczysty prostak, nic sobie nie robił z cierpień (widział ich już tyle!). Usadziwszy chorego w rogu przedziału, przestał się nim zajmować. Dobył szynkę, jadł i zapijał winem z flaszki, potem rozciągnąwszy się na ławce zasnął, chrapiąc rozgłośnie.
Ranny siedział po stronie Anetki. Spostrzegła, że wstaje z trudem i szuka omackiem siatki nad sobą. Nie znalazłszy pakunku, westchnął i usiadł zpowrotem.
— Pan czegoś szuka? — spytała. — Mogę pomóc!
Podziękował. Chciał zażyć pastylkę dla uśmierzenia bólu głowy. Podała mu ją w odrobinie wody. Oboje nie
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/293
Ta strona została przepisana.
275