czterdziestu życia realnego i marzeń (wszystko jest marzeniem), które się wyryły na jej twarzy.
— Musiały ją dobrze wymodelować. — myślał ranny. — Czuje to dusza...
Ujrzał w tej chwili najpiękniejsze portrety swoje. Nikt ich, prócz niego, widzieć nie będzie.
Umilkła. Milczeli aż do końca nocy. Przed samem przybyciem na miejsce wydostała dłoń z uścisku i rzekła:
— Jestem jeno towarzyszką niedoli pańskiej. Ale błogosławię twe ciało, myśl, poświęcenie i dobroć... Pobłogosław mnie pan wzajem! Gdy Ojciec zapomina o dzieciach swoich, dzieci muszą sobie wzajem być Ojcem.
∗ ∗
∗ |
MAREK otrzymał rankiem depeszę, zwiastującą powrót matki. Podskoczył z wrażenia. Od wyjazdu dostał jeno kartkę ze Szwajcarji, zaraz po przybyciu na miejsce. Pisywał do niej codziennie, ale listy nie doszły rąk Anetki, gdyż zostały na poczcie w małem miasteczku szwajcarskiem, które opuściła nazajutrz zaraz, zapomniawszy w przygnębieniu podać w gospodzie adresu.
Mieszkał w pustych teraz pokojach, nie chcąc korzystać z zaproszenia Sylwji. Był dość dojrzałym, by mieszkać u siebie. Zresztą czuł wszędzie obecność matki i starał się, daremnie zresztą, zgrupować jej ślady rozpierzchłe po różnych przedmiotach, meblach, książkach i łóżku. Bolała go obojętność Anetki, ale po raz pierwszy w życiu nie miał żalu do niej, ani do nikogo zresztą, za krzywdy doznane. Powtarzał sobie, że była dotąd jego skarbem, a sam go zatracił.
Czując zamróz w sercu, jak dziecko, przyciskał głowę do poduszki matczynej, by móc o niej myśleć lepiej,