Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/309

Ta strona została przepisana.

przez siłę nieznaną. Zal jej było zarówno jego, jak i siebie... Dalejże więc, podnieśmy się! Tak jest! Trzeba przystać, niema innej rady!...
Skończywszy, zatrwożył się tem, co powie. Ona zaś pochylona nad synem, pocalowała go w głowę, on zaś spytał:
— Czy możesz o tem zapomnieć?
— Nie.
— A więc gardzisz mną?
— Ty, to ja.
— Ale ja sobą gardzę.
— Sądzisz, że i ja także nie gardzę sobą?
— Nie, ty nie!
— Jest się człowiekiem, dumnym, a marnym...
— Nie, to nie ty!
— Mój chłopcze, życie moje nie jest czyste. Błądziłam i jeszcze błądzę... Czyż idzie o same tylko uczynki? Dla ludzi, jak my, sąd wnętrzny nie jest to policyjny wyrok, karzący uczynki tylko. To czego chcemy, pożądamy, co pieścimy palcami myśli, tak samo upokarza, jak zły uczynek. Jakże to straszny wyrok na myśli!
— Ty także... Zresztą wiedziałem.
— Wiedziałeś?
— Tak i zdaje mi się, dlatego właśnie kocham cię. Nie mógłbym pokochać kogoś, kto nie był czuciem, myślą i wolą w tym zabronionym świecie.
Stojąc za nim, objęła go bez słowa. Po chwili Marek westchnął i rzekł:
— Wiem teraz, co znaczy spowiedź. Czuję ulgę.
— Tak się dzieje, gdy jeden z ludzi może wszystko powiedzieć, a drugi wszystkiego wysłuchać. Komuż ja się jednak wyspowiadam, skoro mi mówić nie wolno?
— Nie potrzebujesz mówić...
W ciemności wyrecytował:

291