Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/32

Ta strona została przepisana.

Nie przebrzmiało jeszcze atoli, echo frazesu, kiedy wielbiciele zdradzili go, czyniąc się rzecznikami wojny, która go zamordowała. Mówili ludowi:
— Idźcież zabijać. Zawrzyjmyż świętą unję na ciałach braci naszych.
A towarzysze niemieccy mówili tosamo.
Lud zamilkł, straciwszy orjentację... Potem zaś ruszył ławą. Rezonowanie, to nie jego sprawa. Ponieważ ci, którzy rezonowali zań, przywódcy, wiodą go na wojnę, przeto trzeba wojować. Perret ma teraz przekonanie, że wojując, służy sprawie ludu i Międzynarodówce. Po wojnie, wiek złoty!... Trzeba sobie osłodzić pigułkę!
Ale doświadczony Peltier, powiada:
— Zobaczymy, czy pójdą! Znam się na tem co znaczy „sprawa ludu.“ Spróbuję załatwić swoją. Idzie o to, by czynić to, co oni czynią... (ma na myśli wielkie rekiny socjalizmu, które go opuściły). Trzeba się jakoś urządzić...
Peltier urządzi się...

Od góry, do dołu, w całym domu panuje usposobienie zgodliwe. Wszyscy mają za złe Niemcom, że są napastnikami (są nimi, to pewna i co do tego niema dyskusji)! Nikt nie lubi wojny, ale idą wszyscy, by ich nauczyć rozumu. A w głębinach cierpienia cichego, zakrzepłego, świadomość ofiary, zaciskając zęby, rozpłomienia zapał. Ale nienawiść nie narodziła się wcale.
Możnaby odnaleźć jej ślady chyba u Rayoussata (Numa) w Handlu drzewem i wyszynku wina“ na parterze. Ten grubas, krzywonogi skutkiem gośćca, łażący po swym lokalu w brudnych skarpetkach gada dużo o „bochach“ miota złorzeczenia i zazdrości Klowisowi, synowi swemu, że im wypuści bebechy dla

14